15.12.2013

Wygrane OS.

Teraz będziecie mogli wy przeczytać OS co zostały przesłane na konkurs. ;)

1 OS Leny Tavelli

One shot Marcesca – Prawdziwie zakochanych nic nie rozdzieli, nawet odległość...
Marco
Szedłem sobie przez ulice Buenos Aires nie patrząc na nic. Cały czas miałem w głowie jedną osobę. Nigdy nie odważyłem się wyznać jej, co czuję... Spędzać z nią czas mogłem codziennie, lecz szczęście nie trwało długo. Ona musiała wyjechać do swojego kraju, a ja zostałem tutaj. Udałem się powolnym krokiem do mojej przyjaciółki Ludmiły i zapukałem do drzwi. Ona otworzyła mi z uśmiechem i wpuściła do domu. Ja natychmiast usiadłem na fotelu. Ludmi poszła zrobić herbatę. Gdy wróciła, zaczęła się rozmowa.
-Co cię gryzie?
-Mnie? Twierdzisz, że mnie coś gryzie?
-Nie udawaj Marco... Chodzisz powolnym krokiem, coraz mniej się uśmiechasz... Mnie nie przechytrzysz. Niech zgadnę, chodzi o Francescę? – ~Czemu dziewczyny muszą się wszystkiego domyślać?~
-No dobra, dobra. Ale nikomu nie mów, bo uduszę!
-Spokojnie, będziesz miał szansę się z nią zobaczyć...
-Naprawdę!? Kiedy!? No mów, mów!
-Weź się uspokój, co? Organizuję imprezę dla wszystkich ze studia w tą sobotę. Chcę się spotkać z wszystkimi po latach...
-Dziękuję! – Odkrzyknąłem i natychmiast pobiegłem do domu. Byłem w siódmym niebie...
Francesca
Od połowy roku mieszkam we Włoszech. Brakuję mi wszystkich przyjaciół, ale najbardziej tego jedynego, który skradł moje serce... Dlatego też bardzo się ucieszyłam, gdy Ludmiła zawiadomiła mnie o imprezie, będzie szansa, żeby go znów zobaczyć. Zaczęłam się pakować. Jeszcze dziś wieczorem miałam polecieć do Buenos Aires, a jutro była impreza. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy oraz strój na imprezę.
*Następnego dnia, dom Violetty*
Zatrzymałam się u Violi, mojej najlepszej przyjaciółki. Wstałam rano z łóżka i ruszyłam się przebrać. Gdy Viola także się oporządziła, ruszyłyśmy do Ludmi, ponieważ miałyśmy jej pomóc w przygotowaniach. Nie obyło się bez uścisków i gorącego powitania. Zręcznie i szybko wszystko przygotowałyśmy, zbliżała się szesnasta. Każda poszła do jednego z pokoi domu Ludmiły i się przebrała. Końcowy efekt był taki:


















Potem rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy za jednym razem przyszli, wyściskali mnie i rozpoczęła się impreza. Tańczyłyśmy z dziewczynami przez cały czas.
Marco
Gdy ją zobaczyłem, prawie oniemiałem z zachwytu. Bardzo się zmieniła i wyglądała prześlicznie. Lecz cały czas nie miałem odwagi do niej podejść. Później Francesca gdzieś zniknęła, więc wybrałem się na spacer. Spacerowałem po parku i tam ją zobaczyłem. Siedziała i grała, chyba było jej zimno. Podszedłem i okryłem ją moją kamizelką.
-Cześć Fran, co tu robisz?
-Na imprezie było dla mnie trochę za głośno... Poza tym, muszę sobie przemyśleć niektóre sprawy...
- Ja też... I już przemyślałem.. Chciałem ci powiedzieć, że... – Wziąłem ją z ręce – ...chyba się w tobie zakochałem. Zostaniesz moją dziewczyną?
Ona nic nie powiedziała, tylko się uśmiechnęła. Rzuciła mi się na szyję, a ja złączyłem nasze usta w długim pocałunku.
-Tylko jest taki problem, Marco... Ja nie mam gdzie mieszkać, moje stare mieszkanie zostało sprzedane...
-To, może zamieszkasz ze mną? – Powiedziałem, a ona się zgodziła.
Następnie, trzymając się za ręce doszliśmy do domy Ludmiły. Wzięliśmy do reki mikrofony i zaczęliśmy śpiewać. W tej piosence wyrażone były wszystkie nasze uczucia, radość, cierpienie... Od tamtego czasu moje życie się zmieniło, a ja byłem z dziewczyną mojego życia...

OS Veroniki Żerek

One Shot: Bromila "

Ciemnoskóry mężczyzna siedzi w fotelu przed kominkiem w którym wesoło trzaska ogień, a w ręku trzyma szklankę wypełnioną whisky. Siedzi i myśli jak by wyglądało teraz jego życie gdyby 9 miesięcy temu nie wypowiedział tych cholernych słów, których teraz żałuje. Gdy by nie cholerne komplikacje w pracy przez które wrócił do domu w paskudnym chumorze i gdyby potrafił panować nad emocjami, zapewne siedziałby z nią teraz na sofie i przed kominkiem i trzymał ją w swoich ramionach. Tylko nie wie, że kobieta o której tak rozmyśla, to ona, pomimo, że jest daleko w innym państwie też za nim tęskni i o nim myśli.

We własnym domu który znajduje się w Kaliforni leży kobieta o rudych włosach. Leży w sypialni i rozmyśla o ciemnoskórym mężczyźnie którego kocha pomimo tych 9 miesięcy rozłąki. Zapewne zastanawiacie się dlaczego, nie są razem skoro się kochają i tęsknią za sobą. Otórz powód jest prosty: 9 miesięcy temu kobieta o imieniu Camila dowiedziała się, że jest w ciąży lecz bała się powiedzieć o tym swojemu chłopakowi Brodueyowi bo znała jego zdanie na ten temat. Wiedziała, że on nie lubi dzieci bo tylko płaczą, chcą jeść, trzeba w nocy wstawać itp,  jednym słowem tylko przeszkadzają. Gdy Broduey jej to powiedział - przepraszam raczej wykrzyczał w twarz a następnie uciekł do swojego gabinetu, rudowłosa dziewczyna postanowiła, że skoro dziecko mu będzie przeszkadzać to ona również i czym prędzej wbiegła na schody, uciekła do pokoju by spakować tylko i wyłącznie najpotrzebniejsze rzeczy by następnie zabrać walizkę i usunąć się z jego życia raz na zawsze.  Teraz gdy leży w łóżku postawiła sobie cel , który już jutro spełni. Wróci do Buenos Aires ale nie wie czy powie Brodueyowi o dziecku.

Następnego dnia rudowłosa piękność o godzinie 8.00 stoi na lotnisku w Kaliforni i czeka w kolejce na odprawę. Wyciągła telefon i wybrała numer do Fran - swojej najlepszej koleżanki.
- Hej, Fran.
- Cami?! Boże, czemu się dopiero teraz odzywasz?! Wiesz jak się martwiła? - zaczęła krzyczeć Fran.
- Wiem i mam nadzieję, że mi wybaczysz. - powiedziała Cami do słuchawki.
- Kochana oczywiście, że Ci wybaczę! - wykrzyczała rozentuzjomowana włoszka. - Jejciu ale mam Cię ochotę przytulić.
- To akurat jest możliwe. - odparła ruda tajemniczym głosem.
- Ale jak to? - zadała pytanie zbita z tropu Francesca.
- No bo stoję w kolecje do odprawy. Czyli wracam do Buenos Aires i... - nie dokończyła bo przerwał jej pisk w słuchawce. -Francesca! Daj mi dokończyć.
- Okej, okej, już jestem spokojna.
- I mam do ciebie prośbę czy mogłabyś przyjechać po mnie na lotnisko?
- Oczywiście! Będę ja i Marco. - Camili spadł kamień z serca bo bała się, że nie będzie jej miał kto odebrać z lotniska.
- To super! Bądźcie tak o 12.00 , spoczko?
- Oczywiście! Będziemy czekać! Paaa- po pożegnaniu zakończyły rozmowę telefoniczną. Wreszcie dotarła do odprawy a następnie udała się do samolotu. Podróż była strasznie męcząca jak dla Camili. Odebrała bagaże i udała się do wyjścia z lotniska. Po krotkiej chwili usłyszała krzyk, który rozpoznała by wszędzie.
- CAMILA!!! - tak, to była na sto procent Francesca.
- Francesca! - powiedziała ciężarna i przytuliła się do przyjaciółki. Po dość długim przywitaniu włoszka zauważyła zmianę w przyjaciółce.
- Kobieto! Kiedyś została zapłodniona?! - wykrzyknęła na co wszyscy spojrzeli się w naszą stronę a Camila spaliła przysłwiowego raka.
- Ćśś, nie wszyscy muszą słyszeć twoje pytanie. - wysyczała do czarnowłosej.
- Dobra, dobra, lepiej powiedz kto jest ojcem.
- A możemy o tym pogadać trochę potem? - zapytała się z nadzieją, że przyjaciółka się zgodzi i na jej szczęście tak było.
- No dobra,pogadamy ale u mnie i wlaśnie tam zamieszkasz.
- Ale ja mam sobie coś znajdę- zaczęła protestować ruda.
- Nie ma żadnego ale! Nie pozwolę Ci mieszkać samej , a przedewszystkim, że jesteś w ciąży. - zaprotestowała Francesca. - A poresztą, który to miesiąc?
- Dziewiąty. Za tydzień powinnam rodzić.
- No to jeszcze lepiej! Za tydzień rodzisz i chcesz sama mieszkać?! Nie no ale z ciebie idiotka! A jakbyś tak w nocy zaczęła rodzić? Kto by Ci pomugł ? Ktoś opcy? Uważaj bo już Ci pomogą! A teraz dawaj mi lepiej te walizki i chodź za mną bo Marco czeka na nas przy aucie.- czarnowłosa wyrwała z rąk walizki ciężarnej i ruszyły w stronę wyjścia z lotniska. Gdy wyszły zauważyły Marco, który jak je tylko zauważył to uśmiechnął się do nich i podszedł po walizki.
- Hej Cami! O mój Boże! Ale Ci się przytyło! Coś ty pożarła?! Dinozaura? - zadawał pytanie Marco, który przyglądał się brzuchu rudej.
- Mi też miło Cię widzieć Marco. - powiedziała z uśmiechem Camila.
- Marco, weź już lepiej nic nie mów tylko weź te walizki. - powiedziała Fran a Marco choczo zabrał walizki a dziewczyny weszły do auta. Po zapakowaniu walizek, ciemnowłosy wsiadł do auta na miejsce kierowcy.
- Kochanie, Camilka zamieszka  nami. - powiediała słodko włoszka.
- Oczywiście koteczku. - odpowiedział Marco.  Podróż minęła im w bardzo przyjemnej atmosferze. Camila dowiedziała się, że Leon wraz z Violettą wyruszyli w podróż po Europie, Federico i Ludmiła zamieszkali w Paryżu a Naty i Maxi także się wyprowadzili tyle, że do Angli.
Gdy dojechali na miejsce Francesca wprowadziała Camile do mieszkania i pokazała jej pokój w którym będzie mieszkać a w tym samym czasie Marco zajmował się walizkami. Kiedy Marco wniusł walizki a Camila się rozpakowała, Fran zaprosiła ją do salonu i podała herbatę którą zapażyła.
- No to lepiej mi powiedz kto jest tym szczęściarzem. - zwróciła się do rudej włoszka. Na to pytanie kobiecie w ciąży zrzedła mina.
- Broduey. - szepnęła Camila ale tak aby Francesca ją usłyszała.
- Co Broduey? - zapytała się jej kobieta w ciemnych włosach, która brała właśnie łyka herbaty.
- Broduey jest ojcem. - na to nowinę włoszka wypluała całą zawartość buzi.
- A-a-ale jakto Broduey? - zapytała krztusząc się.
- Normalnie.
- A on wie o tym?
- Nie..
- Ale dlaczego? Przecierz ma prawo wiedzieć. - zaprotestowała Francesca.
- No to opowiem Ci co się wydarzyło 9 miesięcy temu. A więc... - i tak ruda kobieta zaczęła opowiadać czemu zniknęła.
- Moja ty bidulko.  - powiedziała Fran i przytuliła Camile. - Ale to nie zmienia faktu, że on nie ma prawa znać prawdy. - skarciłą ją na co ruda się zdenerwowała.
- Ale ja nie chcę abyśmy byli dla niego ciężarem!
- Już nie denerwuj się. W twoim stanie to nie jest wskazane, a poresztą on bardzo cierpiała... - zaczeła czarna ale ruda jej przerwała i poderwała się gwałtownie z sofy.
- Ja też cier..... - ale nie dokończyła bo przeszył ją ból. Chwyciła się za brzuch , a pod nią utworzyła się kaurza. - O Boże Fran zaczęło się. - szepnęła i spojrzała się w oczy Francesci.
- Ale jak to?! Przecież miałaś rodzić dopiero za tydzień! - zaczęła panikować włoszka.
- Ale dziecku się śpieszy!! Ałaaaaaa! - zawyła z bólu Camila. - Cholera Francesca ogarnij się! Zabierz mnie do szpitala!
- Już, już. - włoszka zaczęła chodzić w kółko nie mogąc znaleźć sobie miejsca. - MARCO!!! - wydarła się nacałe grdło.
- Co się stało, że tak krzyczysz? Camila nagle zaczęła rodzić? - zażartował Marco.
- A żebyś wiedział!
- Ale ja tylko żartowałem!
- A ja nie żartuje! Weź Cami do auta a ja wrzucę pare ubrań do jej torby. No ruchy , ruchy Marco! - denerwowała się coraz bardziej włoszka.
- Już ją biorę. - Marco podszedł do Camili, wziął ją na ręcę i zaprowadził do auta a tam wpakował ją na tylnie siedzenie a po chwili wpadła do auta Fran by następnie ruszyć z piskiem opon. Całą drogę Cami jęczała z bólu. Gdy dojechali do szpitala Marco i Fran wypadli z auta. Marco zabrał Camile na ręcę a  Fran wyjęła jej torbę z bagażnika.
- Lekarza! Lekarza! Dajcie mi lekarza ! Mamy tu rodzącą kobietę! - krzyczała włoszka gdy tylko wpadli do szpitala. Później wszystko potoczyło się okropnie szybko. Podbiegł lekarz, usadowili Camile na wózku a następnie zabrali na sale. Poród trwał trzy godziny, lecz w końcu z sali wyszedl lekarz i oznajmjł.
- Wasza koleżanka urodziła. - a wszystkim zrobiło się lżej.
- Możemy do niej wejść? - zapytał Marco.
- Oczywiście. - odparł lekarz a my udaliśmy się do Camili. Gdy weszliśmy zauwarzyliśmy ją leżącą na łóżku, zmęczoną ale i szczęśliwą z dzieciątkiem na rękach.
- Nie no Broduey się postarał. - szepnął Marco. - Normalnie skóra zdjęta z ojca.
- Wiem. - odparła Cami.  Piętnaście minut później dopokoju wpadł mężczyzna.
- Cześć. - powiedział i wszedł nieśmiało. - Można?
- To my was zostawiamy. - powiedzieli równo Marco i Francesca. Po ich wyjściu Broduey podszedł do jej łóżka i usiadł na krześle.
- To jednak prawda? - zapytał. - To mój syn?
- Tak.
- Wybacz mi, że w tedy tak powiedziałem, zareagowałem. Tęskniłem za tobą i kocham Cię. Kocham Was.
- Ja też za tobą tęskniłam. - szepnęłam a jedna samotna łza spłynęła po jej policzku.  - Też Cię kocham.
- Czyli, że mi wybaczasz? - zapytał z nadzieją a on kazała mu się nachylić. Gdy to uczynił pocałowała go.
- Mam nadzieje, że taka odpowiedź Ci wystarczy.


6 komentarzy: